Majówka w Toskanii

Maj 2018 - Porto Santo Stefano




No to jedziemy!
Wyjazd w piątek o 8:30 by uniknąć korków na trasie.
Niestety w Wiedniu stoimy!  Oj długo stoimy.


Ale pełni optymizmu jedziemy do pierwszego postoju -  miasteczka Piran w Słowenii.
Wiem, wiem to nie jest Italia. Jednak mamy ogromny sentyment do tego miejsca. 
Byliśmy tam w wieku 21 lat na naszych pierwszych, wspólnych zagranicznych wakacjach! Czerwonym Fiatem 125p - to była przygoda!

Docieramy na miejsce ok 20:00.

Piran wynagradza nam trudy podróży. Jest cudowny!  Malutki półwysep z otaczającym go lazurowym morzem.
Odpoczywamy w knajpce przy kolacji. Słoweńcy są bardzo mili i przyjaźni dla turystów.
Czujemy się tam bardzo dobrze. Lepiej byłoby tylko gdyby Piran był w IT :) 



























Rano wyruszamy dalej.
Mamy z Piranu do Porto Santo Stefano  (naszej mety) ponad 600km i ok 7h jazdy.
No i zaczęło się! Trasa z tunelami w górach - piękna, a jak! Ale korki większe niż w Wiedniu!!! Niestety Włosi zaczynają długi weekend! Mamy wrażenie, że wszyscy dosłownie jadą na toskańskie wybrzeże! W końcu docieramy do mety! 
Mieszkanie wynajmujemy na wzgórzu z widokiem na morze. Oj... szczęki opadają jak wchodzimy na taras. Już nie pamiętamy korków! Już tylko chcemy się cieszyć  wyłącznie wakacjami. 
Obiecujemy sobie, że tym razem głównie wypoczywamy - nie zwiedzamy jak to mamy w zwyczaju!














Śniadanko na tarasie rozbudza naszą wyobraźnię.
Hmmmm....no i jak tu usiedzieć na miejscu jak w koło tyle pięknego! Jedziemy!
Obietnica siedzenia na tyłkach spada na dalszy plan :) Jedziemy objechać półwysep. 

Widoki zapierające dech w piersiach. Jasne! Widzieliśmy w Italii piękniejsze miejsca - nie będę pisać, że nie! Ale te widoki też cieszyły bardzo oczy . Prognozy średnie więc jedziemy na plażę. Docieramy. Dojście 5 minut - przynajmniej tak pisało :P Docieramy po 15 min.
Hmmm no Karaiby to to nie były, bo plaża bardzo kamienna, żeby nie napisać skalista ;) Ale jest pięknie! Spokój... cisza i kilka włoskich rodzin. No właśnie, ku naszemu zaskoczeniu byli tam sami Włosi! Nie ma innych obcokrajowców poza nami i tak jest przez cały pobyt w Porto Santo Stefano. A to lubimy! Uwielbiamy miejsca gdzie jest mało turystów. Gdzie możemy chłonąć kulturę włoską i cieszyć się w koło brzmiącym językiem tubylców. Największa radość jest jak słyszymy ich dialekt - jakby gadali po rumuńsku :) 













`

Kolejny dzień i Terme di Saturnia. Wspaniałe termy. Wstęp wolny! Parking również. Zapach zgniłego jajka wyczuwamy już na parkingu. Jednak na samych termach już prawie tego nie czujemy. I albo jest mniej intensywny albo już się przyzwyczailiśmy ;)

Naoglądałam się tych term w internetach tyle, że jadąc tam wiedziałam co się ukaże moim oczom. Doczekać się nie mogłam. No i sie doczekałam!
Ludzi jak mrówek! Nie widać z daleka na obiecanym tarasie widokowym tych pięknych term tylko jakby pielgrzymkę ;)
Nie zniechęcamy się! Idziemy!
I nie żałujemy wcale. Było cudownie. Dziewczyny zachwycone błotkiem. W końcu mogą się wybrudzić bez marudzenia matki ;)
Warto! Nie przesadzam.
Woda ok 37st C. Jest bardzo miło. Warto mieć obuwie do wody bo niestety jest mało komfortowe dno.















W kolejnych dniach pogoda się psuje. Kto by siedział w domu? Jedziemy do... Rzymu! :)
Och co to był za wspaniały dzień.
Parkujemy w Watykanie. Znamy Rzym bardzo dobrze.  W tej dzielnicy najczęściej śpimy więc wiemy gdzie można wcisnąć auto, mimo, że zazwyczaj latamy tam samolotem.

Nasze córki po długiej nieobecnosci w Rzymie  chciały wiele zobaczyć  (a może to my im chcieliśmy wiele pokazać ;)) - zaczynamy swój marsz. Sami zazwyczaj podjeżdżamy komunikacją miejską w daną część Rzymu, ale z nimi ruszamy pieszo.

Oczywiście zaczynamy od Piazza San Pietro i Bazyliki. Mnie najbardziej ciągnie do JPII więc od tego miejsca zawsze zaczynamy każdy pobyt w Rzymie. Kolejka na 40 minut by dostać się do bazyliki. Trzeba przejść przez bramki jak na lotnisku.  

Po Bazylice kierujemy się Via Conciliazione w kierunku Zamku Św Anioła. 
Miejsce docelowe: LODY! ( gelati) Och najlepsze w całym Rzymie są w okolicy Piazza Navona. Niebo w gębie! I do tego wszystkie smaki są senza glutine! Wyborne. Dzieciom uśmiech nie schodzi z twarzy!  Po lodach dzieci oczywiście mają kolejny cel - PAMIĄTKI! 
Zwiedzamy kluczowe dla każdego turysty miejsca.

Watykan i Piazza San Pietro 



Sklep z porchettą. 
Porchetta to popularna bardzo potrawa we Włoszech. Jest przepyszna! Podawana z reguły w bułce lub solo ale za to z innymi dodatkami. Oryginalnie oprawia się z kości całą świnię, faszeruje różnymi ziołami do tego czosnkiem i koprem włoskim. Zwija w rulon i opieka godzinami nad ogniem. Na samą myśl ślinka mi cieknie. Polecam spróbować!!! 


Porchetta solo  


Inne włoskie przysmaki, sery, szynki,wędliny,




Panteon 




Fontanna di Trevi






Kapitol 


Forum Trajana




Forum Romanum





Koloseum








I kierujemy się na Trastevere w poszukiwaniu Il tulipano nero - restauracja full senza glutine  więc ja najbardziej się cieszę. Jest pysznie!
Samo Trastevere nocą jak zwykle zachwyca. Po samym Watykanie to moja kolejna ulubiona dzielnica. Jest stara - ale co w Rzymie nie jest stare ;) Kolorowa. W dzień inna, ale w nocy niesamowita. Tętniąca życiem. Knajpka na knajpce.  Można powiedzieć, że nocą jeszcze bardziej żyjąca niż w dzień.









Zwiedzanie Rzymu kończymy przed 23:00.
Dzieci ku naszej radości do końca w świetnych humorach. Podsumowują wycieczkę cyt: "już nigdy sami nie polecicie do Rzymu - my zawsze z wami! " ;) No to narobiliśmy ;) Ale jesteśmy bardzo dumni z naszych córek, że były bardzo dzielne i cały dzień na nogach wytrzymały bez marudzenia! Nasza krew :) Rzym rozkochał je tak jak nas :) 







Kolejne dni dalej upływają nam na zwiedzaniu.
Ruszamy po wino! Och kupić je w winnicach czy sklepach w miasteczkach słynących z tego trunku  to sama przyjemność. Równie duża jak ich degustacja ;) 
Parę butelek ląduje w bagażniku.
Widoki toskańskich wzgórz oraz miasteczek są dopełnieniem naszej radości czy przyjemności. 

Montalcino:












W drodze z Montalcino do Pienzy można podziwiać prawdziwe widoki toskańskie!

















Na ostatnim zdjęciu widać paparazzi z Chin :P Generanie w Toskani trzeba się trochę napracować by zdjęcia pokazywały samo piękno tego miejsca bez wszystkich fotografów dookoła ;) 


No i  jest! Cudowna, serem pachnąca Pienza. Wspaniałe miasteczko. Słynące z serów. Zapach jest niesamowity. Nasza młodsza córka nie lubi żadnego sera więc bidula się bardzo męczyła w tym mieście ;) My robiliśmy zakupu , a Maja stała z zatkanym noskiem ;)
Serą są! Wino jest! Możemy wracać. 












Była również wycieczka do Pitigliano. Trafiamy na zlot starych samochodów. Mężuś zachwycony! Samo miasteczko urocze. Takie jak lubimy najbardziej, stare budynki z kamienia, wąskie uliczki, zapach wina i degustujący je Włosi. 



















Blisko zaraz jest  mniejsze Sorano. Równie klimatyczne. Spacer pustymi uliczkami jest przyjemny i relaksujący. Och będziemy bardzo tęsknić za Italią znowu po takich smaczkach. 

















No i tydzień mija... Cudowny mimo, średniej pogodny jak na Italię. Ale samo bycie w tym kraju jest dla nas jak prezent, nagroda przy której wzdychasz z zachwytu. Więc kto by się przejmował, że w PL w tym czasie są upały 30 st C, a my mamy 17-19 ;) Dodam, że bywało w listopadzie cieplej jak byliśmy akurat ;) 

Wracając planujemy postój by zobaczyć przepiękne Wzgórza Euganejskie.

Miesiąc przed majówką obejrzeliśmy w kinie film włoski: "Ostatnie prosecco".

Zakochałam się w widokach. Do tego w jednej ze scen pokazano świetny bar bez obsługi.
Osteria senza oste. I wtedy pomyśleliśmy, że musimy tam być!

No i jesteśmy! Jest to wiejski dom, obora i bar, w którym mamy kiełbasę, pieczywo, jajka gotowane, sery no i boskie prosecco, z którego słynie cała okolica. Na ścianach liściki zachwyconych klientów.  Na pólkach noże i deski do krojenia. Full samoobsługa. Na drzewach wiszą kiełbasy - i skarbonka :) No i sama kasa fiskalna - hehe! To jest świetne. Bierzesz towar - sumujesz sobie i nabijasz kwotę końcową na kasę. Liczą na Twoją uczciwość :) Właściciel pisze na karteczkach, że jeśli ty nie zapłacisz to on nie zapłaci fiskusowi. :) Tak czy siak wszyscy płacą - przynajmniej tak myślę ;) Przed sklepikiem stoliki, krzesła i ławki- jakie mieli takie dali, ale to tworzy właśnie cały ten klimat! Widok niesamowity! Wow! Zapierający dech w piersiach. Gdzie nie spojrzysz winnice! Coś pięknego! 













































Nocleg mamy w domku w lesie. Też przeżycie niesamowite. Cisza, spokój i w koło las. Śpiew ptaków. Domek skromny, ale ślicznie urządzony z małym basenem i sauną na dworze. Na pewno tu wrócimy bo przecież to już rzut beretem od Polski 950km więc na weekend można ;)













Podsumowując ten nasz wyjazd:
Toskania jest piękna to każdy wie. Wybrzeże ładne choć wolę środkową Toskanię. Natomiast musimy wórcić by dogłębniej zwiedzić Wzgórza Euganejskie. 

Ciao a tutti! :) 

Komentarze

  1. To ostatnie miejsce jest rewelacyjne! A całość czyta się z czystą przyjemnością, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana :* Ciebie akurat do Italii już zachęcać nie trzeba bo jesteś już zarażona tą miłością od dawna :) Ciao!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty