Majówka w Toskanii
Maj 2018 - Porto Santo Stefano
Piran wynagradza nam trudy podróży. Jest cudowny! Malutki półwysep z otaczającym go lazurowym morzem.
Odpoczywamy w knajpce przy kolacji. Słoweńcy są bardzo mili i przyjaźni dla turystów.
Czujemy się tam bardzo dobrze. Lepiej byłoby tylko gdyby Piran był w IT :)
Śniadanko na tarasie rozbudza naszą wyobraźnię.
Hmmmm....no i jak tu usiedzieć na miejscu jak w koło tyle pięknego! Jedziemy!
Obietnica siedzenia na tyłkach spada na dalszy plan :) Jedziemy objechać półwysep.
Widoki zapierające dech w piersiach. Jasne! Widzieliśmy w Italii piękniejsze miejsca - nie będę pisać, że nie! Ale te widoki też cieszyły bardzo oczy . Prognozy średnie więc jedziemy na plażę. Docieramy. Dojście 5 minut - przynajmniej tak pisało :P Docieramy po 15 min.
Hmmm no Karaiby to to nie były, bo plaża bardzo kamienna, żeby nie napisać skalista ;) Ale jest pięknie! Spokój... cisza i kilka włoskich rodzin. No właśnie, ku naszemu zaskoczeniu byli tam sami Włosi! Nie ma innych obcokrajowców poza nami i tak jest przez cały pobyt w Porto Santo Stefano. A to lubimy! Uwielbiamy miejsca gdzie jest mało turystów. Gdzie możemy chłonąć kulturę włoską i cieszyć się w koło brzmiącym językiem tubylców. Największa radość jest jak słyszymy ich dialekt - jakby gadali po rumuńsku :)
Po Bazylice kierujemy się Via Conciliazione w kierunku Zamku Św Anioła.
Watykan i Piazza San Pietro
Montalcino:
W drodze z Montalcino do Pienzy można podziwiać prawdziwe widoki toskańskie!
No to jedziemy!
Wyjazd w piątek o 8:30 by uniknąć korków na trasie.
Niestety w Wiedniu stoimy! Oj długo stoimy.
Wyjazd w piątek o 8:30 by uniknąć korków na trasie.
Niestety w Wiedniu stoimy! Oj długo stoimy.
Ale pełni optymizmu jedziemy do pierwszego postoju - miasteczka Piran w Słowenii.
Wiem, wiem to nie jest Italia. Jednak mamy ogromny sentyment do tego miejsca.
Wiem, wiem to nie jest Italia. Jednak mamy ogromny sentyment do tego miejsca.
Byliśmy tam w wieku 21 lat na naszych pierwszych, wspólnych zagranicznych wakacjach! Czerwonym Fiatem 125p - to była przygoda!
Docieramy na miejsce ok 20:00.
Piran wynagradza nam trudy podróży. Jest cudowny! Malutki półwysep z otaczającym go lazurowym morzem.
Odpoczywamy w knajpce przy kolacji. Słoweńcy są bardzo mili i przyjaźni dla turystów.
Czujemy się tam bardzo dobrze. Lepiej byłoby tylko gdyby Piran był w IT :)
Rano wyruszamy dalej.
Mamy z Piranu do Porto Santo Stefano (naszej mety) ponad 600km i ok 7h jazdy.
No i zaczęło się! Trasa z tunelami w górach - piękna, a jak! Ale korki większe niż w Wiedniu!!! Niestety Włosi zaczynają długi weekend! Mamy wrażenie, że wszyscy dosłownie jadą na toskańskie wybrzeże! W końcu docieramy do mety!
Mamy z Piranu do Porto Santo Stefano (naszej mety) ponad 600km i ok 7h jazdy.
No i zaczęło się! Trasa z tunelami w górach - piękna, a jak! Ale korki większe niż w Wiedniu!!! Niestety Włosi zaczynają długi weekend! Mamy wrażenie, że wszyscy dosłownie jadą na toskańskie wybrzeże! W końcu docieramy do mety!
Mieszkanie wynajmujemy na wzgórzu z widokiem na morze. Oj... szczęki opadają jak wchodzimy na taras. Już nie pamiętamy korków! Już tylko chcemy się cieszyć wyłącznie wakacjami.
Obiecujemy sobie, że tym razem głównie wypoczywamy - nie zwiedzamy jak to mamy w zwyczaju!
Śniadanko na tarasie rozbudza naszą wyobraźnię.
Hmmmm....no i jak tu usiedzieć na miejscu jak w koło tyle pięknego! Jedziemy!
Obietnica siedzenia na tyłkach spada na dalszy plan :) Jedziemy objechać półwysep.
Widoki zapierające dech w piersiach. Jasne! Widzieliśmy w Italii piękniejsze miejsca - nie będę pisać, że nie! Ale te widoki też cieszyły bardzo oczy . Prognozy średnie więc jedziemy na plażę. Docieramy. Dojście 5 minut - przynajmniej tak pisało :P Docieramy po 15 min.
Hmmm no Karaiby to to nie były, bo plaża bardzo kamienna, żeby nie napisać skalista ;) Ale jest pięknie! Spokój... cisza i kilka włoskich rodzin. No właśnie, ku naszemu zaskoczeniu byli tam sami Włosi! Nie ma innych obcokrajowców poza nami i tak jest przez cały pobyt w Porto Santo Stefano. A to lubimy! Uwielbiamy miejsca gdzie jest mało turystów. Gdzie możemy chłonąć kulturę włoską i cieszyć się w koło brzmiącym językiem tubylców. Największa radość jest jak słyszymy ich dialekt - jakby gadali po rumuńsku :)
`
Kolejny dzień i Terme di Saturnia. Wspaniałe termy. Wstęp wolny! Parking również. Zapach zgniłego jajka wyczuwamy już na parkingu. Jednak na samych termach już prawie tego nie czujemy. I albo jest mniej intensywny albo już się przyzwyczailiśmy ;)
Naoglądałam się tych term w internetach tyle, że jadąc tam wiedziałam co się ukaże moim oczom. Doczekać się nie mogłam. No i sie doczekałam!
Ludzi jak mrówek! Nie widać z daleka na obiecanym tarasie widokowym tych pięknych term tylko jakby pielgrzymkę ;)
Nie zniechęcamy się! Idziemy!
I nie żałujemy wcale. Było cudownie. Dziewczyny zachwycone błotkiem. W końcu mogą się wybrudzić bez marudzenia matki ;)
Warto! Nie przesadzam.
Woda ok 37st C. Jest bardzo miło. Warto mieć obuwie do wody bo niestety jest mało komfortowe dno.
Ludzi jak mrówek! Nie widać z daleka na obiecanym tarasie widokowym tych pięknych term tylko jakby pielgrzymkę ;)
Nie zniechęcamy się! Idziemy!
I nie żałujemy wcale. Było cudownie. Dziewczyny zachwycone błotkiem. W końcu mogą się wybrudzić bez marudzenia matki ;)
Warto! Nie przesadzam.
Woda ok 37st C. Jest bardzo miło. Warto mieć obuwie do wody bo niestety jest mało komfortowe dno.
W kolejnych dniach pogoda się psuje. Kto by siedział w domu? Jedziemy do... Rzymu! :)
Och co to był za wspaniały dzień.
Parkujemy w Watykanie. Znamy Rzym bardzo dobrze. W tej dzielnicy najczęściej śpimy więc wiemy gdzie można wcisnąć auto, mimo, że zazwyczaj latamy tam samolotem.
Och co to był za wspaniały dzień.
Parkujemy w Watykanie. Znamy Rzym bardzo dobrze. W tej dzielnicy najczęściej śpimy więc wiemy gdzie można wcisnąć auto, mimo, że zazwyczaj latamy tam samolotem.
Nasze córki po długiej nieobecnosci w Rzymie chciały wiele zobaczyć (a może to my im chcieliśmy wiele pokazać ;)) - zaczynamy swój marsz. Sami zazwyczaj podjeżdżamy komunikacją miejską w daną część Rzymu, ale z nimi ruszamy pieszo.
Oczywiście zaczynamy od Piazza San Pietro i Bazyliki. Mnie najbardziej ciągnie do JPII więc od tego miejsca zawsze zaczynamy każdy pobyt w Rzymie. Kolejka na 40 minut by dostać się do bazyliki. Trzeba przejść przez bramki jak na lotnisku.
Po Bazylice kierujemy się Via Conciliazione w kierunku Zamku Św Anioła.
Miejsce docelowe: LODY! ( gelati) Och najlepsze w całym Rzymie są w okolicy Piazza Navona. Niebo w gębie! I do tego wszystkie smaki są senza glutine! Wyborne. Dzieciom uśmiech nie schodzi z twarzy! Po lodach dzieci oczywiście mają kolejny cel - PAMIĄTKI!
Zwiedzamy kluczowe dla każdego turysty miejsca.
Watykan i Piazza San Pietro
Sklep z porchettą.
Porchetta to popularna bardzo potrawa we Włoszech. Jest przepyszna! Podawana z reguły w bułce lub solo ale za to z innymi dodatkami. Oryginalnie oprawia się z kości całą świnię, faszeruje różnymi ziołami do tego czosnkiem i koprem włoskim. Zwija w rulon i opieka godzinami nad ogniem. Na samą myśl ślinka mi cieknie. Polecam spróbować!!!
Porchetta solo
Inne włoskie przysmaki, sery, szynki,wędliny,
Panteon
Fontanna di Trevi
Kapitol
Forum Trajana
Forum Romanum
Koloseum
I kierujemy się na Trastevere w poszukiwaniu Il tulipano nero - restauracja full senza glutine więc ja najbardziej się cieszę. Jest pysznie!
Samo Trastevere nocą jak zwykle zachwyca. Po samym Watykanie to moja kolejna ulubiona dzielnica. Jest stara - ale co w Rzymie nie jest stare ;) Kolorowa. W dzień inna, ale w nocy niesamowita. Tętniąca życiem. Knajpka na knajpce. Można powiedzieć, że nocą jeszcze bardziej żyjąca niż w dzień.
Samo Trastevere nocą jak zwykle zachwyca. Po samym Watykanie to moja kolejna ulubiona dzielnica. Jest stara - ale co w Rzymie nie jest stare ;) Kolorowa. W dzień inna, ale w nocy niesamowita. Tętniąca życiem. Knajpka na knajpce. Można powiedzieć, że nocą jeszcze bardziej żyjąca niż w dzień.
Zwiedzanie Rzymu kończymy przed 23:00.
Dzieci ku naszej radości do końca w świetnych humorach. Podsumowują wycieczkę cyt: "już nigdy sami nie polecicie do Rzymu - my zawsze z wami! " ;) No to narobiliśmy ;) Ale jesteśmy bardzo dumni z naszych córek, że były bardzo dzielne i cały dzień na nogach wytrzymały bez marudzenia! Nasza krew :) Rzym rozkochał je tak jak nas :)
Dzieci ku naszej radości do końca w świetnych humorach. Podsumowują wycieczkę cyt: "już nigdy sami nie polecicie do Rzymu - my zawsze z wami! " ;) No to narobiliśmy ;) Ale jesteśmy bardzo dumni z naszych córek, że były bardzo dzielne i cały dzień na nogach wytrzymały bez marudzenia! Nasza krew :) Rzym rozkochał je tak jak nas :)
Kolejne dni dalej upływają nam na zwiedzaniu.
Ruszamy po wino! Och kupić je w winnicach czy sklepach w miasteczkach słynących z tego trunku to sama przyjemność. Równie duża jak ich degustacja ;)
Ruszamy po wino! Och kupić je w winnicach czy sklepach w miasteczkach słynących z tego trunku to sama przyjemność. Równie duża jak ich degustacja ;)
Parę butelek ląduje w bagażniku.
Widoki toskańskich wzgórz oraz miasteczek są dopełnieniem naszej radości czy przyjemności.
Widoki toskańskich wzgórz oraz miasteczek są dopełnieniem naszej radości czy przyjemności.
Montalcino:
W drodze z Montalcino do Pienzy można podziwiać prawdziwe widoki toskańskie!
Na ostatnim zdjęciu widać paparazzi z Chin :P Generanie w Toskani trzeba się trochę napracować by zdjęcia pokazywały samo piękno tego miejsca bez wszystkich fotografów dookoła ;)
No i jest! Cudowna, serem pachnąca Pienza. Wspaniałe miasteczko. Słynące z serów. Zapach jest niesamowity. Nasza młodsza córka nie lubi żadnego sera więc bidula się bardzo męczyła w tym mieście ;) My robiliśmy zakupu , a Maja stała z zatkanym noskiem ;)
Serą są! Wino jest! Możemy wracać.
Serą są! Wino jest! Możemy wracać.
Była również wycieczka do Pitigliano. Trafiamy na zlot starych samochodów. Mężuś zachwycony! Samo miasteczko urocze. Takie jak lubimy najbardziej, stare budynki z kamienia, wąskie uliczki, zapach wina i degustujący je Włosi.
Blisko zaraz jest mniejsze Sorano. Równie klimatyczne. Spacer pustymi uliczkami jest przyjemny i relaksujący. Och będziemy bardzo tęsknić za Italią znowu po takich smaczkach.
No i tydzień mija... Cudowny mimo, średniej pogodny jak na Italię. Ale samo bycie w tym kraju jest dla nas jak prezent, nagroda przy której wzdychasz z zachwytu. Więc kto by się przejmował, że w PL w tym czasie są upały 30 st C, a my mamy 17-19 ;) Dodam, że bywało w listopadzie cieplej jak byliśmy akurat ;)
Wracając planujemy postój by zobaczyć przepiękne Wzgórza Euganejskie.
Miesiąc przed majówką obejrzeliśmy w kinie film włoski: "Ostatnie prosecco".
Zakochałam się w widokach. Do tego w jednej ze scen pokazano świetny bar bez obsługi.
Osteria senza oste. I wtedy pomyśleliśmy, że musimy tam być!
No i jesteśmy! Jest to wiejski dom, obora i bar, w którym mamy kiełbasę, pieczywo, jajka gotowane, sery no i boskie prosecco, z którego słynie cała okolica. Na ścianach liściki zachwyconych klientów. Na pólkach noże i deski do krojenia. Full samoobsługa. Na drzewach wiszą kiełbasy - i skarbonka :) No i sama kasa fiskalna - hehe! To jest świetne. Bierzesz towar - sumujesz sobie i nabijasz kwotę końcową na kasę. Liczą na Twoją uczciwość :) Właściciel pisze na karteczkach, że jeśli ty nie zapłacisz to on nie zapłaci fiskusowi. :) Tak czy siak wszyscy płacą - przynajmniej tak myślę ;) Przed sklepikiem stoliki, krzesła i ławki- jakie mieli takie dali, ale to tworzy właśnie cały ten klimat! Widok niesamowity! Wow! Zapierający dech w piersiach. Gdzie nie spojrzysz winnice! Coś pięknego!
Zakochałam się w widokach. Do tego w jednej ze scen pokazano świetny bar bez obsługi.
Osteria senza oste. I wtedy pomyśleliśmy, że musimy tam być!
No i jesteśmy! Jest to wiejski dom, obora i bar, w którym mamy kiełbasę, pieczywo, jajka gotowane, sery no i boskie prosecco, z którego słynie cała okolica. Na ścianach liściki zachwyconych klientów. Na pólkach noże i deski do krojenia. Full samoobsługa. Na drzewach wiszą kiełbasy - i skarbonka :) No i sama kasa fiskalna - hehe! To jest świetne. Bierzesz towar - sumujesz sobie i nabijasz kwotę końcową na kasę. Liczą na Twoją uczciwość :) Właściciel pisze na karteczkach, że jeśli ty nie zapłacisz to on nie zapłaci fiskusowi. :) Tak czy siak wszyscy płacą - przynajmniej tak myślę ;) Przed sklepikiem stoliki, krzesła i ławki- jakie mieli takie dali, ale to tworzy właśnie cały ten klimat! Widok niesamowity! Wow! Zapierający dech w piersiach. Gdzie nie spojrzysz winnice! Coś pięknego!
Nocleg mamy w domku w lesie. Też przeżycie niesamowite. Cisza, spokój i w koło las. Śpiew ptaków. Domek skromny, ale ślicznie urządzony z małym basenem i sauną na dworze. Na pewno tu wrócimy bo przecież to już rzut beretem od Polski 950km więc na weekend można ;)
Podsumowując ten nasz wyjazd:
Toskania jest piękna to każdy wie. Wybrzeże ładne choć wolę środkową Toskanię. Natomiast musimy wórcić by dogłębniej zwiedzić Wzgórza Euganejskie.
Ciao a tutti! :)
To ostatnie miejsce jest rewelacyjne! A całość czyta się z czystą przyjemnością, buziaki :*
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :* Ciebie akurat do Italii już zachęcać nie trzeba bo jesteś już zarażona tą miłością od dawna :) Ciao!
Usuń